Dlaczego w XXI wieku, w roku setnej rocznicy
odzyskania niepodległości, zastanawiamy się nad pytaniem : Czym jest dla
Polaków „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza?
Czy w ogóle „czymś” jeszcze jest, czy zaledwie
kolejnym mitem, którym żyjemy, znając go - jak to z mitami bywa - w różnych
wersjach, podaniach, formach?
Krąży nade mną myśl (sporo bym dała za jej
nieprawdziwość), że dla wielu Polaków Mickiewiczowski poemat (poema z greckiego
znaczy po prostu - utwór) to terra incognita, czyli ziemia nieznana, ląd
jeszcze nieodkryty. Jeszcze... daje jednak nadzieję.
Czyż wszyscy byli na Księżycu? Nie! Na Marsie
- na razie nas nie wypatrują .
Podobnie być może rzecz się ma z „Panem Tadeuszem”. Nie wszyscy znają, nie
wszyscy wypatrują.
Niby jest w domach, bibliotekach, a we
wrocławskim Muzeum Adama Mickiewicza oryginał spisany ręką Mistrza....
Powtórzę, niby jest, a jakoby go nie było.
Parafraza słów Jana Kochanowskiego nie jest
przypadkowa, ponieważ czuć w eposie Mickiewicza powiew frazy renesansowego
poety... choćby w wersyfikacji.
Wracając do rzeczy ...niektórzy ponadto coś o
„Panu Tadeuszu” słyszeli, że nudny poemat, pisany wierszem, żeby było
trudniej... trzynastozgłoskowcem. Postaci dziwne, śmieszne, nieprzystające do
naszej rzeczywistości.
Dodam od siebie – rzekomo.
Wniosek pierwszy :Mickiewiczowski mikrokosmos
choć nazywany epopeją narodową... być może przez naród nie jest znany - jak o
tym marzył poeta.
Owszem trafił pod strzechy, jak już
wspominałam. Ba! nawet pod dachy kryte eternitem, papą, dachówką, gontem,
szkłem „itakdalej”....ale czy ten fakt coś zmienił?
Z czytaniem jest jak z... miłością... jest
albo go nie ma.
Zatem - kto czytał „Pana Tadeusza” wie, kto
nie czytał, wie, ale na niby - ze słyszenia, ze streszczenia lub opowiadania.
Za szczęśliwych można uznać tych
znających choćby adaptację eposu Adomasa Mickieviciusa - jak o nim mówili Litwini - w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Film ma zwolenników i przeciwników. Ważne, że
jest. Mnie osobiście za każdym razem wzrusza - tak po ludzku, rzekłabym nawet -
po babsku.
Wniosek drugi: Czy trzeba się tym martwić?
Uważam - trochę bezczelnie - że nie.
Kto zna "Inwokację" wstydu rodzinie
nie przyniesie; dobrze, kto zna fragmenty, może „sklecić”... np. wypracowanie
maturalne; kto zna całość może być dumny... po prostu. I nie chodzi „tylko albo
aż” o opanowanie pamięciowe. Bynajmniej! Choć są tacy mistrzowie.
Chodzi o treść, sens, melodię, rytm, ulubione
słowa, obrazy, frazy...postaci wreszcie.
Zawsze powtarzam moim uczniom: czyta się nie po to, by streścić, tylko by
przeżyć.
***
Mickiewicz przeżył dzieciństwo i młodość na
Litwie...potem więzienie i ostatecznie rozłąkę z ojczyzną. Paryski bruk nie
zawsze był mu przychylny. Z centrum miasta uciekał ...
Paryż ery
Mickiewicza nie miał jeszcze Wieży Eiffla, Champs - Elysees było zwykłą drogą.
...A gwar miejski męczył poetę.
Ksawery Pruszyński
pisał: „Paryż był miastem bez aut, ale poeta uciekał " tam, gdzie była
zieleń, ogródki, latem kurz, wiosną błoto, a cały okrągły rok najprawdziwsza
wieś".
I Mickiewicz pisał
- choć zaczął prawdopodobnie jeszcze w Łukowie, w Poznańskiem.
Tam mógł przez chwilę zanurzyć się wyobraźnią w atmosferze Nowogródka czy
Tuchanowicz.
Mógł po prostu
"kropić swe wiersze " jak mawiał do przyjaciół.
Jako romantyk trochę nie w stylu epoki
próbował ten brak...wielki brak Ojczyzny zrekompensować. Uczynił to genialnie,
ale środowisko artystyczne nie przyjęło dzieła z zachwytem. Powodów jest wiele:
niezrozumienie, inna konwencja literacka, inny gust poetycki, polityka... a
nawet zazdrość.
Coś jest na rzeczy, bo pisał poeta do brata
Franciszka:” Siedzę w przeklętym Paryżu, zajęty znowu drukami”. Korekt
Mickiewicz nie znosił ...ale o „Panu Tadeuszu” pisał :
W moim nowym dziełku (...) scena toczy się na
Litwie: znajdziesz opisy naszego życia domowego, polowań (…) pisanie o tych
rzeczach bawiło mię niezmiernie, przenosząc mnie w nasze miłe strony rodzinne”.
Owe dziełko nazywał romansem poetyckim. A w
pierwszym zamyśle artysty miało tytuł „Żegota”. Bogdan Zakrzewski odnotował w
pracy „O Panu Tadeuszu inaczej”: „Jeszcze przed oddaniem rękopisu(...) do druku
czytał go (...) swoim przyjaciołom. Co pobożniejsi z nich sarkali na erotyzm,
na dwuznaczność scen oraz postaci, nalegając usilnie na Adama, by podniósł
nastrój poematu o jakie pół tonu”. W listach odpowiadał z kolei :” Poprawię
się, da Bóg, w innej powieści, bodaj w synie „Pana Tadeusza”.
Jak już wspomniałam euforii nie było po
publikacji i pojawieniu w paryskich księgarniach zielonych tomików. Ale ...jak
pisał przywołany już Ksawery Pruszyński „ W opowieści o Mickiewiczu” ...do
krytyków poeta po prostu nie miał szczęścia. Zarzucano autorowi: nijakość głównego bohatera,
cudzoziemszczyznę, sprzeniewierzenie się narodowości i tradycjom słowiańskim,
niski poziom poetycki, dłużyzny, potoczną dykcję, krotochwilność jak w
wierszach Baki. brak nauki moralnej. ubóstwienie wieprzowatości życia
staroszlacheckiego, zaściankowość, dyskredytację polskości....Dużo tego prawda?
Ale, o paradoksie!
Cyprian Kamil Norwid jako jeden z wielu
krytyków „Pana Tadeusza” ...już po śmierci autora... zaliczał wprawdzie dzieło
do utworów powiatowych, w którym jedyną figurą serio jest Żyd. Nie bez
ironii też nazywał poemat narodowym z
moskiewską metresą (Telimeną) i pensjonarką (Zosią) w roli głównej. „Odmawiał
więc „Panu Tadeuszowi” warunków arcy – narodowej -Epopei..., ale zauważył, że
to „genialna satyra”. Satyra na środowisko szlacheckie....polskie po prostu.
Dziełem zachwycał się zaś Julian Ursyn
Niemcewicz – pisarz doby oświecenia - odnotowując w jednym z listów do Stefana
Witwickiego: „Czytam z rozkoszą „Pana Tadeusza” (…) W tym to dziele narodowość
polska nigdy nie umrze”. I on jako jeden z niewielu uważnych czytelników miał
rację... Był rok 1837.
Wniosek trzeci: Nie dziwię się Niemcewiczowi i
chylę czoła przed intuicją czytelniczą Norwida.
Obaj mieli rację.
Mickiewicz po prostu odmalował słowem
mikrokosmos, wszechświat pełen harmonii w opisie miejsc i osób.
Uczynił to jak wytrawny malarz - z wyczuciem
barw ( bieli, błękitu, zieleni, złota, żółcieni) oraz nastrojów. A że był
świetnym kolorystą, zauważył już Stanisław Witkiewicz w pracy "Mickiewicz
jako kolorysta".
Udało się poecie wyczarować świat bajkowy. Ba!
baśniowy... idealny...taką swoistą ...nieco dłuższą sielankę w duchu
renesansowo-oświeceniowym...mimo zabójstwa, pragnienia zemsty,
zajazdu,bijatyki, bitew... kłótni.
Ale to przecież nadal świat uchwycony kolorami
tęczy, miłości, tęsknoty, żalu...nostalgii, melodią Mazurka Dąbrowskiego,
melancholii.
Marek Bieńczyk - współczesny pisarz -pięknie zdefiniował tę ostatnią jako żal za
tym, co utracone i nie wróci. I taką melancholię wyczuwam na kartach XII ksiąg
spisanych 184 lata temu.
To nic, że sporo w opowieściach i opisach niekonsekwencji, pomieszania faktów.
To nic, że Epilog ten idylliczny nastrój trochę zmienia w publicystyczną ocenę,
jacy jesteśmy...my, Polacy, zwłaszcza emigranci.
U Mickiewicza chodzi przede wszystkim o emocje. Emocje ukryte w języku. Epos to
przecież po grecku słowo.
Dla poety piszącego na paryskim bruku ojczyzna ukryła się bezpiecznie w pamięci
i słowie, czyli języku właśnie.
Dlatego forma eposu, epopei nie dziwi; ma
znaczenie, bo oddaje rytm bijącego z miłością serca poety, tęskniącego, za
ruczajem, gajem stawem i lasem litewskim; matecznikiem, bocianami sunącymi pod
błękitem nieba, pagórkami leśnymi, prostym jedzeniem, porządkiem natury,
grzecznościami, naukami i serdecznym humorem wypływającym z miłości do
wykreowanych postaci.
A to wszystko pozostało w duszy i tylko słowo może przywrócić ponownie obraz.
Zatem jeszcze przed przywoływanym już Norwidem próbował Mickiewicz „odpowiednie
dać rzeczy słowo”.
I udało się artyście - mistrzowi bez
wątpienia. Przy okazji osiągnął efekt terapeutyczny.. na co zwrócił uwagę Jan
Tomkowski.
Leczył poeta smutek duszy, pisząc o tym, co
bliskie i dalekie jednocześnie. O Ojczyźnie, ojcowiźnie, ziemi ojców. Dlatego
zawołanie „Litwo! Ojczyzno moja...” nie dziwi znającego - jako tako - historię Polski. Podkreśliła ten fakt
Dorota Siwicka w pracy poświęconej
literaturze romantyzmu.
A cytowany Tomkowski chyba nie pomylił się w
swojej krytycznoliterackiej diagnozie, co do arteterapeutycznego wymiaru
dzieła...czyli leczenia przez sztukę.
Epos Mickiewicza różni się od Homerowego - to oczywiste .
Współcześni mu pisali nawet, że jest
„środkującym zlewkiem „Odysei” i „Don Kiszota”. W XX wieku wykazał to między
innymi Aleksander Krawczuk, ale jeśli uwzględnimy etymologię nazwy gatunku,
różnice przestają mieć znaczenie.
Zamiast Troi mamy Soplicowo.
Zamiast Priama Sędziego.
Zamiast Agamemnona Maćka Dobrzyńskiego.
Zamiast Odyseusza Jacka Soplicę vel ks. Robaka.
Zamiast Achillesa Tadeusza.
Zamiast Heleny Telimenę i Zosię.
Zamiast wojny – zajazd.
Napoleon Bonaparte to bóg Zeus – trochę
okrutny - ale Polacy wierzyli w jego moc i militarną sprawność.
I tak dalej, dalej moglibyśmy mnożyć układy,
konstelacje, podobieństwa i odmienności.
Zestawienia są subiektywne i nie trzeba się z nimi zgadzać.
Wiosek czwarty : Myślę, że dziś powinniśmy
nadal szukać w „Panu Tadeuszu” urody języka, wspomnianego już rytmu i
artystycznego piękna wyrażonego kolorem i słowem. Jak na obrazach
impresjonistów.
Nie bez powodu jeden z najwybitniejszych
reżyserów teatralnych XX wieku - Adam Hanuszkiewicz - przekonywał, że poemat
Mickiewicza trzeba czytać na głos.
Tylko wtedy – dosłownie - usłyszymy regularny rytm serca bijącego w centrum
Soplicowa i tylko wtedy, każdy poczuje smak i zapach polskości.
Panie, Panowie...głośne czytanie
Mickiewiczowskiego poematu czas zacząć.
Ewa
Kazula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz